Rok szkolny
rozpoczętyJ Wakacje dobiegły końca już prawie miesiąc temu. Był to czas
dla mnie odpoczynku, relaksu i zupełnego luzu. Miałem zajęcia w domu, ale nie
było ich tak wiele , nie były codziennie, więc miałem czas na przyjemności. Jednak jak to w życiu bywa
wszystko co dobre szybko się kończy. I tak nastał 1 września czyli dzień kiedy
rozpoczął się rok szkolny. W tym dniu wszystkie dzieci miały uroczyste
rozpoczęcie roku szkolnego, ale nie ja. Ja czekałem na telefon ze szkoły kiedy
i gdzie mam dołączyć do swojej klasy. Takiego telefonu nie doczekałem się. Mama
wydzwaniała do szkoły, ale nikt nic nie wiedział jaka będzie decyzja dyrekcji.
Jednym słowem moje wakacje trwały do 3 września. W tym dniu w końcu
doczekaliśmy się informacji ze szkoły. Mama jak na skrzydłach poleciała do
szkoły aby umówić się z Panią, która miała mnie uczyć. Ustaliły bardzo fajny
plan zajęć. Chodzę dwa razy w tygodniu po 2 godz. na zajęcia indywidualne .
Wiem,
większość dzieci bardzo by się ucieszyło z takiej ilości zajęć i ja też nie
odbiegam od nich. Potem mama udała się do pani wychowawczyni na zebranie
klasowe, aby ustalić wszystkie sprawy, ponieważ mimo tego że mam zajęcia
indywidualne jestem przypisany do klasy. Jednak, aby nie było tak różowo Pani
nic nie wiedziała, że w klasie ma takiego „studenta” jak ja. Nie było mnie na
liście! Jednym słowem wycieczka mamy do szkoły była bez sensu.
Nastąpił cud po trzech tygodniach i w dniu
wczorajszym mama spotkała się z Panią wychowawczynią , która dwa dni wcześniej
dowiedziała się, że ma jeszcze jednego ucznia. Rozmowa była, krótka ponieważ
nie ma wielu możliwości abym uczestniczył w zajęciach z innymi dziećmi. Klasa
znajduje się na drugim piętrze, nie ma podjazdów dla wózków a jest to szkoła
integracyjna. Stanęło na tym, że jak klasa będzie wybierała się na wycieczkę czy inne tego typu
wyjścia będę mógł dołączyć do grupy. Dobre i to. Do takich absurdalnych
sytuacji już zdążyliśmy się przyzwyczaić, co wcale nie oznacza, że ja
akceptujemy. Mam w dalszej przyszłości do
wyboru albo naukę indywidualną albo mama będzie mnie nosiła po piętrach. Na to
drugie rozwiązanie nie piszą się rodzice, chyba że znajdziemy szkołę przystosowaną dla osób niepełnosprawnych
ruchowo. Jeszcze tak dla ciekawości dodam, że Pani wychowawczyni stwierdziła,
że nie ma co liczyć na to, że dzieci mnie zaakceptują i będą mi pomagać czy ze
mną rozmawiać. One są w tym wieku, że nie zaakceptują mnie ponieważ jestem
niepełnosprawny. Tu miała rację, z jednym małym ale, dzieci należy uczyć od
małego akceptacji i tolerancji, pokazywać im świat taki jaki jest w
rzeczywistości, że są osoby na wózkach, które mają takie same prawa jak oni,
nie można spychać takich osób jak ja na drugi plan. A tak właśnie jest i
przykładów na co dzień mam wiele. Tu jest właśnie rola rodziców zdrowych dzieci , aby
przygotowały swoje pociechy na to iż żyją
obok nich również dzieci, które poruszają się inaczej niż one, są dzieci
również z innymi schorzeniami .Tu jest właśnie zadanie rodziców, szkoły jaki i
innych instytucji.
I tak
wygląda moja przygoda ze szkołą. Oprócz tego
mam zawalony tydzień różnymi zajęciami, jedynym dniem wolnym jest
niedziela. Po opuszczeniu przedszkola i zmianie środowiska, wszyscy zauważają
zmiany w moim zachowaniu, stałem się bardziej otwarty, wiedza lepiej mi wchodzi
do głowy. Oby tak dalej. Zobaczymy jak to dalej będzie się układać.
W
październiku jadę na kilka dni do szpitala na badania. Nie ma już możliwości
urlopowania ze szpitala. W pierwszym dniu będę miał założonego Holtera, badanie
echo, badania krwi, gazometrię, a potem będę musiał czekać na wyniki.
Największy problem zawsze jest z odczytaniem Holtera, ponieważ w moim przypadku
potrzeba na to bardzo dużo czasu i jest on bardzo skomplikowany. Oprócz wady
serca mam też arytmię z bradykardią i tachykardią oraz wydłużone QT. Mam
nadzieję, że wspaniali lekarze uporają się szybko z odczytem i szybko wrócę do
domu. W końcu mój kot Albert będzie bardzo tęsknił za mną. W połowie
października mam również wyjazd do Poznania do okulisty. Tu to dopiero
będzie wesoło. Mama twierdzi, że wzrok
mi się nie poprawił , oby pole widzenia było nadal na poziomie 30% a nie
gorzej. Zobaczymy i dlatego proszę o trzymanie kciuków za obie kontrole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz