niedziela, 29 listopada 2009

29. listopad 2009













Wczoraj wieczorem wróciłem do domku po kolejnych dwóch tygodniach ciężkiej pracy. Turnus jak zwykle był udany, a ja zadowolony. Bardzo ucieszyłem się jak zobaczyłem znajome „kąty”. Codziennie ranno rozpoczynałem zajęcia o 8 i przez dwie godziny ćwiczyłem, potem miałem przerwę na odpoczynek i kolejne 1,5 godziny ćwiczeń. Na początku oczywiście było mi ciężko ale po kilku dniach dawałem sobie świetnie radę. Muszę się pochwalić, że z małą pomocą raczkuję sam na materacu. Poza nim jest już gorzej, trochę jeszcze się boję, rączki ładnie prostuję i przekładam, ale lewa nóżka zostaje z tyłuL. Moja prawa nóżka polepszyła się, lepiej na niej stoję, natomiast lewa jest „leniwa” i stoi w miejscu. Ale to też dobra wiadomość ponieważ nie jest gorzejJ Mama mówi, że jestem jakiś inny, ale ja jestem ten sam chłopczyk. Na koniec turnusu Pan Doktor powiedział, że jest dobrze, poprawa w prawej nodze, lewa rączka ładnie się prostuje, lewa nóżka bez zmian. Muszę ćwiczyć i tyle. Ciekawe kiedy powie mi ,ze już nie muszę J
Kasia nauczyła mnie rzucać prawidłowo piłeczki, a ja jestem szczęśliwy, że teraz mogę wszystkim pokazywać jak to się robi. Dzisiaj pokazałem już mojemu Braciszkowi i Tatusiowi. Jutro przyjdzie czas na BabcięJ A Patrycja z Agnieszką pokazały mi jak można zamienić ciężką pracę w coś bardzo przyjemnego. Uwierzcie mi że możnaJ.
Oczywiście również miałem zajęcia z Panią Anią logopedą. Czekałem na nie z utęsknieniem. Nowe wiadomości i nowe zabawy, to jest to co lubię najbardziej.
Poznałem również nowego kolegę Bartusia i zobaczyłem się z „moją dziewczyną” Lenką, u której byłem na roczku. Mam już zdjęcia z tej „imprezki” więc sami zobaczcie jaka jest uroczaJ Oczywiście też poznajcie moje Panie : Kamilę i Elę, mówię Wam są super. Posiadają umiejętność rozpieszczania mnie i za to je uwielbiam.
Najważniejsze, że cały turnus byłem zdrowy, a kontakt z lekarzem nie był spowodowany chorobą. Oby tak dalej.
Mama mówi, że gdzieś za dwa tygodnie będzie widać efekty moich ćwiczeń, wówczas to dopiero zaczynam robić coś nowego. Są to małe kroczki ale są i z tego się cieszymyJ
To był mój ostatni turnus w tym roku. Przecież niedługo będzie Mikołaj więc wypada być w domu, a potem Święta i Nowy Rok. Ale super. Pozostało mi tylko szybko narysować Mikołajowi co chcę dostać. I tu mam problem. Nie umiem rysować i pisać, ale Mama mówi, że mi pomoże. Czasu mam mało dlatego zabieramy się do pracy.
Następny turnus już w styczniu jak wszystko będzie dobrze.

niedziela, 15 listopada 2009

14. listopad 2009

Jestem spakowany już na wyjazd na turnus rehabilitacyjny do Koszalina. Jutro w południe wyjeżdżamy. Mam nadzieję, że i tym razem będą efekty a sam pobyt będzie miły i udany.

Dzisiaj odwiedziła mnie moja mama chrzestna Helenka z mężem Jackiem. Jak się dowiedziałem, ze mają przyjechać to już nic mnie nie interesowało i czekałem. I się doczekałem. Bawiliśmy się super, oczywiście ja rządziłem i nadawałem ton naszej zabawie, no ale cóż ,tak musi być czasami jak dorośli nie wiedzą w co się bawić. Obiecali mi, że jak wrócę to znowu przyjadą do mnie. I tak mi się przypomniało, że dawno nie było u mnie mojego chrzestnego, hymmmm ciekawe czemu? Muszę się dowiedzieć.

Ten tydzień minął mi zupełnie na luzie. Od czwartku mam luz z ćwiczeniami, mama przed wyjazdem nie chciała mnie narażać na jakieś infekcje i słusznie.

W czwartek zrobiliśmy USG, wyniki w laboratorium powtórzyliśmy i wszystko jest dobrze. Super. Wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki bardzo dziękuję.

I ze spokojem możemy walczyć o każdy mój samodzielny ruch. Rodzicom bardzo się podoba, jak gramolę się na nich. Babcia też jest zachwycona. Nikt nie protestuje przeciwko mojemu przypadkowemu szczypaniu przy tej okazji. I o to chodzi aby wszyscy byli zadowoleni.

Postaram się odezwać z turnusu a Wy trzymajcie kciuki za mnie.
Za wszystkie słowa wsparcia, za dary przekazywane mi na aukcję bardzo serdecznie dziękuję.

poniedziałek, 9 listopada 2009

9. listopad 2009

Tyle było strachu, stresu i już po wszystkim. W czwartek wyjechaliśmy do Krakowa. Droga przebiegła nam spokojnie, ale na miejscu okazało się, że nie mamy rezerwacji hotelu i nie ma wolnych miejsc. Ktoś nie zapisał nas i powstał problem, wszyscy się zdenerwowali, ale znaleziono nam miejsce w innym hotelu. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Rano po śniadaniu pojechaliśmy do szpitala na badania. Najpierw Pani zrobiła mi EKG, oczywiście na widok tych wszystkich kabelków rozpłakałem się. Potem było ważenie i mierzenie. Od ostatniej wizyty w marcu urosłem i przybrałem na wadze. Super. Po tym miałem mierzoną saturację i po tym wszystkim poszedłem na pobranie krwi. Tam to dopiero się działo, wszystkim puchły uszy, a najgorsze to było jak Pani zrobiła mi „kukiełkę” na paluszku. I z kartą udałem się do mojego Kochanego Pana Doktora. Nawet nie czekałem tylko od razu wszedłem do gabinetu. Pani Asia włączyła mi bajkę, a Pan Doktor robił mi echo serca. Trwało to bardzo długo, ale Pan Doktor był zadowolony. Mam uważać na grypę, a wszystkie infekcje dokładnie leczyć, omijać duże skupiska ludzi i muszę zrobić kontrolne usg jamy brzusznej. Następna wizyta kontrolna w przyszłym roku.

Po tak dobrych wiadomościach spotkaliśmy się z ciocią Marią, którą poznaliśmy w maju na turnusie. Była bardzo zadowolona jak usłyszała ile umiem już mówić.

Spakowaliśmy się i wyruszyliśmy do domu. Droga powrotna nie była już taka przyjemna. Co chwilę był jakiś wypadek, ale najważniejsze że szczęśliwie dotarliśmy do domu.

A w domu jak zwykle ćwiczenia i zabawa. Dzisiaj potwierdziliśmy termin turnusu. Jedziemy w niedzielę. Już nie mogę się doczekać.

poniedziałek, 2 listopada 2009

2. listopad 2009.










http://www.pbgbasket.pl/home/wiadomosci/625-zebrano-pienidze-dla-kubusia

Muszę się Wam pochwalić. Byłem w sobotę zaproszony do Poznania na mecz koszykówki PBG BASKET POZNAŃ – ASSECO PROKOM GDYNIA. Byłem przed czasem, aby oswoić się z atmosferą panującą na boisku, a na sam mecz miałem iść w miejsce spokojne, abym się nie bał. Ale finał tego był taki, że już sama rozgrzewka bardzo mi się spodobała. Tylu zawodników i każdy miał piłkę, którą rzucał do kosza. Ja też chciałem iść i rzucać, ale jestem jeszcze trochę za mały. A buzia cały czas mi się śmiała. Podchodzili do mnie działacze Klubu i z każdym się witałem. Wiecie jakie to było miłe. Pani Kamila cały czas czuwała nad tym, abym się dobrze czuł na meczu. Jedynie trochę się bałem zawodników, bo musiałem mocno podnosić głowę do góry abym mógł ich zobaczyć. W czasie meczu była przeprowadzona zbiórka pieniędzy do puszek, na moją rehabilitację. Mieliśmy sami osobiście podziękować Klubowi i Kibicom, ale wzruszenie nie pozwoliło nam tego zrobić.
Przed meczem podszedł do nas Pan Bartek i przekazał mi na licytację Koszulkę z podpisami zawodniczek INEA AZS POZNAŃ i szalik Klubowy tej drużyny. Ze wzruszenia Rodzicom odebrało mowę. Potem podeszła do mnie Nastka z mamą i tak poznałem nową koleżankę.
I jak mogłem iść gdzieś w spokojne miejsce? Po prostu zostałem na trybunie i oglądałem pierwszy raz w życiu prawdziwy mecz. Nie znałem się za bardzo , ale biłem brawo gdy piłka została wrzucona do kosza. Cały czas byłem bardzo zadowolony i nigdzie nie chciałem iść. A w międzyczasie razem z koleżanką jadłem chrupki. Widzicie sami jak mnie te dziewczyny rozpieszczają. Życie bez nich byłoby smutne.
Wrażenia moje są nie do opisania Obiecałem mamie, że kiedyś też tak zagram, może nie tak sprawnie jak zawodnicy obu drużyn, ale sam na własnych nóżkach. Teraz oglądam zdjęcia w galerii z meczu na stronie PBG BASKET POZNAŃ i wspominam jak to było i mówię że ja też tak chcę. Wiem ile to treningów wymaga aby dojść do takiej formy, ale mam nadzieję, że dam radę.
Dlatego w tym miejscu jeszcze raz dziękuję Klubowi za zaproszenie i za pomoc, a Kibicom za Wielkie Serce.
Dzisiaj potwierdziliśmy wizytę u kardiologa w Krakowie. W czwartek rano jedziemy i po odpoczynku w piątek idę na badania. Najpierw EKG, badanie krwi, badanie saturacji i z wszystkimi wynikami do Pana Doktora na echo serca. Mam nadzieję, że i tym razem czekają nas dobre wiadomości i będę mógł wrócić do domu i jechać na kolejny turnus w tym roku.
Jutro 3 listopada mija drugi rok od mojej trzeciej operacji na otwartym sercu. Mogę powiedzieć, że jest to moja kolejna rocznica narodzin. Od tego czasu moje życie nabrało zupełnie innego wymiaru. Idę małymi kroczkami do przodu i tego w dalszym ciągu tego sobie życzę. Aby kolejne lata upływały mi tak jak te dwa minione a nawet lepiej. To wszystko zawdzięczam Dobrym Ludziom, których spotykam na swojej drodze i którym DZIĘKUJĘ z całego mojego malutkiego SERCA.