sobota, 6 października 2012

6. października 2012






Rok szkolny rozpoczęty! Kilka pierwszych dni spędziłem z mamą w przedszkolu, ponieważ wszyscy się mnie obawiali, a mama chciała zobaczyć jak będę się zachowywał. To były bardzo zabawne chwile. W przedszkolu spędzam teraz 3 godz. Jem tam drugie śniadanie i obiad. Nawet sam sobie radzę, robię to szybko i jestem pierwszy. Chodzę na zajęcia i rehabilitację. Po powrocie do domu mam czas na zabawę, potem idę dalej na zajęcia. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że nie boję się, nie płaczę a idę z uśmiechem na twarzy.

Jednak po 2 tygodniach chodzenia przeziębiłem się i musiałem zostać w domu. Pomimo gorączki moje serduszko zachowywało się dobrze. Puls zmniejszał się po podaniu środków przeciwgorączkowych. Tego się baliśmy, ale wszystko przebiegło spokojnie. Po wyzdrowieniu nie wróciłem do przedszkola, ponieważ 4 października miałem stawić się w Poznaniu na kontroli i musiałem być zdrowy. Byliśmy spakowani , a tata zachorował.  Dzień wcześniej już miał problem z okiem, był u lekarza i myśleliśmy że przejdzie. Jednak kiedy rano wstał okazało się, że nie jest w stanie jechać i  udał się do lekarza. Diagnoza nie była wesoła i nadal nie jest, ale na razie widmo szpitala odsunięte. Mama zadzwoniła do Poznania, gdzie wszyscy na mnie czekali i pierwsze słowa brzmiały „… czy z Kubą wszystko w porządku, czy coś mu się stało…”  Chyba mnie tam bardzo lubią. Powiem Wam, że byłem w tylu szpitalach, tylu lekarzy poznałem, tyle pielęgniarek , tyle przeszedłem ale tak jak w Klinice w Poznaniu nigdzie nie byłem traktowany i zabrzmi to dziwnie - nie wracam tam jak do szpitala ale jak do przyjaciół. Tak na spokojnie dzisiaj myślimy sobie i dochodzą do świadomości fakty, które gdzieś umknęły w trakcie walki, że to co zrobił Pan Profesor z całym zespołem to jest mistrzostwo świata. Przecież mój stan był bardzo poważny, moje życie było zagrożone, leki i kardiowersje nie działały, ablacje nie udawały się, na świecie nie było przypadku ablacji na sercu jednokomorowym.  Te zatroskane miny, to zaangażowanie jest nie do opisania.

Dlatego byłem smutny, że nie pojechaliśmy, ale mam nowy termin 18 października.

Od poniedziałku wracam do przedszkola, do dzieci, do zabawy i nauki.

Nadal chodzę na rehabilitację i myślę nad wyjazdem na turnus.


Ostatnio w weekend byliśmy całą rodziną w lesie na grzybach, a że było ładnie zrobiliśmy sobie taki jesienny piknik. Było super, ja najbardziej nie mogłem doczekać się jedzenia. Na grzybach się nie znam, biegać po lesie nie mogę, więc zbieranie grzybów za bardzo mnie nie interesuje. Mimo tego najpiękniejsze grzybki i najbardziej cenione prawdziwki znalazłem razem z tatą.


Proszę o trzymanie kciuków 18 października. Może tam spotkam się z moim kolegą Szymonem i oczywiście Nikolką.

Nastała jesień i przez to są ze mną problemy. Po pobycie w Poznaniu bardzo się zmieniłem. Chodzi o deszcz, chmury i  wiatr. Bardzo się boję. Wpadam  w histerię nie wiadomo dlaczego. Oglądam prognozy pogody na wszystkich programach aby sprawdzić czy będzie słoneczko. Ta sytuacja jest już uciążliwa dla wszystkich. Ja się denerwuję, rodzice również i jest błędne koło. Potrafię wyczuć zmianę pogody dużo wcześniej niż jest to widoczne . Nie wiem dlaczego tak się stało ze mną, ale mama myśli co z tym fantem zrobić.