niedziela, 6 marca 2011

03. i 06. marca 2011


Kubusiu

Nasze Kochane Słoneczko
obchodzi dziś swoje święto - 6 Urodziny
Z tej okazji mamy dla Ciebie
nie tylko życzenia,
ale i 1000 buziaczków,
bo Cię bardzo mocno kochamy...
Rośnij duży w zdrowiu i miłości...

Niech Ci się spełnią pragnienia,
niech słonko zawsze Ci świeci,
przyjmij te skromne życzenia,
od kochających cię rodziców

Bardzo serdecznie Dziękuję wszystkim, którzy przesłali mi życzenia urodzinowe i prezenty. Szczególnie pragnę podziękować Pani Irenie z Warszawy i Panu Tomaszowi z Wysokie Mazowieckie. Sprawiliście mi tak wielką niespodziankę, że wszystkim w domu zabrakło słów. Jestem chłopcem, który nie przepada za prezentami, nie lubię dostawać nic nowego, ale Wasze prezenty bardzo mnie ucieszyły i są ze mną cały czas. DZIĘKUJĘ.



Wczoraj miałem gości z okazji urodzin. Był tort ze świeczką, którą zdmuchnąłem za pierwszym razem. Wszyscy dobrze się bawili, było
wesoło, a mi buzia się nie zamykała, bo tyle miałem do powiedzenia.

Jak wiecie byłem na turnusie. Trudno opisać co się działo, ale tak jak mama przypuszczała tak też było. Czyli ciężko i z płaczem.
Wysiadłem już drugiego dnia, moje nóżki po tak długiej przerwie nie dały rady. Skończyło się płaczem z bólu i przerwą. Uratowała mnie Kasia masażami. Pomogło i po dwóch dniach wróciłem pomału do planu zajęć. Masaże były do końca turnusu. Kasiu jesteś super  . Drugi tydzień był zdecydowanie lepszy i w sumie bardzo ładnie ćwiczyłem i zrobiłem postępy. Nawet pan doktor był zdziwiony jak mnie zobaczył. W planie mieliśmy pozostać jeszcze jeden tydzień, ale w niedzielę wróciliśmy do domu ponieważ zagorączkowałem. Akurat przyjechał tatuś mnie odwiedzić i razem wróciliśmy. Teraz ćwiczę w domu z mamą. Nauczyłem się chodzić na kolanach, pchać wałek idąc na kolanach, robić brzuszki (bardzo je lubię), oraz siedzieć na „piętkach”. Może dla kogoś to nie jest coś o czym warto pisać i czym się chwalić, ale dla mnie to jest bardzo dużo i bardzo się z tego cieszymy. Jak się uda to pod koniec marca pojadę na kolejny turnus.

Poniedziałek przesiedziałem w domku a od wtorku poszedłem do przedszkola. Wszyscy bardzo się stęsknili za mną, a i ja za wszystkimi. Nawet przekonałem się do Mariki i w środę ona odprowadziła mnie do szatni – szliśmy za rączkę razem z panią. Dobra z niej koleżanka. W czwartek trochę mi się pogorszyło, była gorączka i zostałem w domu. Jutro też nie pójdę, ponieważ musze stawić się na komisję lekarską, aby dostać orzeczenie o niepełnosprawności. Zobaczymy ile będę musiał „wysiedzieć” w kolejce. I przez to kolejny dzień w przedszkolu do tyłu, kolejne zajęcia u pedagoga i kolejna rehabilitacja. Taka jest rzeczywistość. Może we wtorek pójdę i tym razem trochę dłużej pochodzę do przedszkola.