czwartek, 20 maja 2010

20. maj 2010

Serdecznie zapraszamy:

piątek, 14 maja 2010

14. maj 2010


MARZENIE SIĘ SPEŁNIŁO – warto marzyć i tyle.
W sobotę 8 maja wyruszyliśmy na wielka przygodę, byłem bardzo zadowolony, droga mi się dłużyła ale najważniejsze, że dotarliśmy do hotelu szczęśliwie. Po odpoczynku zjedliśmy kolację i poszedłem spać. Rano po śniadaniu udaliśmy się do TVP. I tak rozpoczęła się moja przygoda. Zaprowadzono nas do studia gdzie nagrywany był program „Jaka to melodia”. Moja radość była już ogromna. Tyle kamer, świateł i pełno ludzi. Musiałem to wszystko ogarnąć. I tak nam na oglądaniu minęło 4 godz. W międzyczasie do studia dotarł Robert. I wiecie co się stało? Pewnie nie – po prostu mnie zamurowało. Nie umiałem na początku nic powiedzieć, tylko patrzyłem szeroko otwartymi oczami na Niego. Dopiero po dłuższej chwili odzyskałem mowę i nawiązałem rozmowę. Robert to fajny gość. Pożartował ze mną , poprzybijaliśmy sobie „piątki” i umówiliśmy się na następne spotkanie, ale pod warunkiem, że przyjdę na własnych nóżkach. To jest moje zadanie domowe. Potem oczywiście porobiliśmy zdjęcia abym mógł w każdej chwili wspominać nasze spotkanie. W czasie tej sesji zdjęciowej też było bardzo wesoło, robiliśmy śmieszne minki i udawaliśmy, że gramy na gitarze. Na koniec dostałem buziaka a Robert poszedł przygotować się do nagrania programu. Ja już nie poszedłem, ponieważ było późno a przed nami droga powrotna - bardzo długa. Jeszcze raz spojrzałem na miejsce dla mnie tak magiczne i tak wymarzone, ale trzeba było wrócić do samochodu. W drodze powrotnej trochę powspominałem i usnąłem z wrażenia.
W poniedziałek okazało się, że się przeziębiłem i teraz siedzę w domu aby się wykurować przed wyjazdem na turnus. Mam nadzieję, że Pani doktor jutro pozwoli mi na wyjazd.
Teraz wiem już jak wygląda program, jak wygląda studio nagrań, jak wygląda kamera taka prawdziwa, jak wyglądają dziewczyny co śpiewają (super) no i jak wygląda Robert………..

sobota, 8 maja 2010

7. maj 2010

Trochę się u mnie działo ostatnio, ale zacznę od początku. W niedzielę miałem jechać na turnus, wszystko już było ustalone, a wieczorem dostaliśmy bardzo miły telefon i wszystko uległo zmianie. Zamiast na turnus jadę do Warszawy, aby w niedzielę ………….być szczęśliwym . Będę -to pewne, ale o tym opowiem po powrocie. Walizka spakowana i rano ruszamy. Trzymajcie kciuki.

Mama zapisała mnie na dogoterapię i powiem Wam, że to był kiepski pomysł. Ja się boję dużych psów. Co prawda nie szczekały, ale ja i tak nie chciałem się do nich zbliżyć, pomimo że widziałem jak dzieci je karmiły i przytulały się. Byłem jedyny, który tak się bał, a mama chciała mi kupić psa. To dopiero byłoby „zabawne”. Jednak zapowiedziała, że i tak będę chodził na te zajęcia , jednak będziemy z daleka brać w nich udział, aż się przekonam i je pokocham. Oby się doczekała haha…

Dzisiaj przywieźli mi rowerek dla dzieci niepełnosprawnych. Muszę Wam powiedzieć, że mój dotychczasowy rowerek wyglądał inaczej, a ten jest podobny do gokarta. Jest super ale wydaje się bardzo duży . Trochę posiedziałem w nim ale po mieszkaniu nie da się tym jeździć. Jak wrócę to jeszcze będzie trochę czasu na jazdy. Najważniejsze, że mam i zamiast wózkiem mogę jechać rowerem. Rodzice obiecali mi kupić jeszcze trąbkę abym mógł trąbić. Wiem, że to będzie najlepsza zabawa…