Na początku października pojechałem do szpitala w Poznaniu na kontrolę. Wszystko bardzo fajnie i szybko przebiegało. Pierwszego dnia EKG, następnie pobranie krwi do badania i założenie holtera. Następnego dnia zdjęto mi urządzenie rejestrujące pracę serduszka i poszedłem na echo serca. Wszystkie badania były dobre czyli EKG, echo i krew. Mama spakowała więc wszystkie rzeczy i czekaliśmy już tylko na odczyt holtera, wypis i tatę , który już wyjechał z domu i jechał do Poznania. Jednak jak to zwykle u nas bywa wracając z echa serca spotkałem Pana Profesora, który powiedział do mamy, że muszą porozmawiać. Nie czekając długo zostałem pod opieką sióstr a mama poszła na rozmowę. Trwała ona dłuższą chwilę, a mina mamy nie wróżyła nic dobrego. Okazało się, że wynik holtera nie jest dobry :(. Moje serce w nocy przestaje pracować. Urządzenie zanotowało w nocy 15 pauz czterosekundowych. Przy takich pauzach istnieje duże zagrożenie życia , ponieważ serce staje i istnieje zagrożenie, że nie „ zaskoczy”. Mama przedyskutowała z Profesorem sposób leczenia. Ustalili iż na początek dostanę lek na noc. Jednak skutkiem ubocznym tego leku jest powrót zaburzeń serca- arytmii. Musiałem zostać, rozpakować się i zawiadomić tatę aby wracał do domu i przygotował rzeczy na dłuższy pobyt w szpitalu. Na początku lek był rozkruszany ponieważ ja nie umiem połykać tabletek, ale okazało się że akurat tych leków nie można rozkruszyć. I ponownie mieliśmy problem jak w całości mam połknąć tabletkę. Mama cały dzień głowiła się nad tym, aż wieczorem doznała olśnienia . Kisiel . Ta metoda sprawdziła się i do dnia dzisiejszego biorę tabletkę zamoczoną w kisielu. Nie czuję smaku, przechodzi bez problemu a ja mam przy okazji wieczorem deser. Po prawie 2-tygodniach spędzonych w szpitalu wróciłem do domu. Badania kontrolne nie wykazały powrotu częstoskurczu, jednak cały czas ryzyko istnieje. Pauzy też w sumie zanikły bo jest tylko jedna dwusekundowa. Następna kontrola w styczniu. Przez ten niespodziewany pobyt w szpitalu wizyta u okulisty przepadła.
Będąc już w domu wróciłem do swoich zajęć i do szkoły, ale ponownie przyszło zaskoczenie. Od jakiegoś czasu skarżyłem się na ból głowy umiejscowiony w jednym punkcie z prawej strony, Mama zaczęła kojarzyć go z nowym lekiem i jego skutkami ubocznymi. Po konsultacji telefonicznej z lekarzami w Poznaniu ustalono, że przez cztery dni prowadzimy w domu pomiary i je zapisujemy. Po nie przespanej nocy połączonej z płaczem z bólu zaczęliśmy wszystko zapisywać. Zagadka rozwiązała się bardzo szybko. Tym razem sprawcą zamieszania jest ząb mleczny, który jest popsuty a na dodatek pękł. Teraz rozpoczęły się poszukiwania stomatologa, który w znieczuleniu ogólnym mi go usunie. I tu zaczynają się schody. W Poznaniu nie ma możliwości usunięcia go, ponieważ zapisy będą po 15,XII na następny rok. Prywatnie możemy to zrobić w szpitalu ponieważ w warunkach ambulatoryjnych nikt nie chce się podjąć tego zadania. Dzisiaj tata był na rozmowie w szpitalu w Gorzowie i w poniedziałek idę na konsultacje do anestezjologa, bo od niego zależy czy się podejmą usunięcia zęba. Teraz czekamy do poniedziałku i zobaczymy czy uda się to zrobić na NFZ czy też musimy szukać dalej. Taka jest smutna rzeczywistość.
W tym tygodniu również dostaliśmy informację z Fundacji o wpływach na moje subkonto pieniążków z 1% za ubiegły rok. To był szok :(, tak niskiej sumy nie spodziewaliśmy się. Jest to smutna wiadomość, ponieważ mama nie wie teraz jak pogodzić wszystkie wydatki na moja rehabilitację.
Jednak Wszystkim, którzy przekazali na moje konto podatek dochodowy serdecznie DZIĘKUJĘ:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz