poniedziałek, 2 maja 2011

02. maja 2011



W tym roku nie dane mi było złożyć Wam życzeń świątecznych. A wszystko przez moją Babcię, która w Wielką Sobotę rano na ulicy miała nieprzyjemną przygodę- zemdlała. Przyjechała karetka, ale moja Kochana Babcia nie zgodziła się na szpital i wróciła do domu. Nas poinformowała o 7 rano przypadkowa osoba o całym zajściu, której w tym miejscu bardzo dziękuję za pomoc i opiekę. Tata z bratem szybciutko pojechali do Babci a ja zostałem z mamą.

Potem szybciutko mama malowała jajka, a ja pomagałem i nawet brudne paluszki nie zrobiły na mnie wrażenia (przedstawiam wam moją pisankę, którą sam zrobiłem). Uszykowaliśmy koszyczek i poszliśmy poświęcić pokarmy. Jak wróciliśmy to pojechaliśmy na cmentarz i szybciutko wróciliśmy do Babci. Okazało się, że musi pojechać do szpitala na izbę przyjęć. Ja z tatusiem wróciłem do domu, a mama z Babcią udały się do szpitala. Nie było ich bardzo długo, ale wszystko skończyło się dobrze i Babunia przyjechała do nas w sobotę i została do środy. Było super. Opiekowaliśmy się Babcią całe święta, mama robiła okłady, podawała leki. Teraz tylko badania i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Po świętach poszedłem do przedszkola. W pierwszy dzień próbowałem coś wykombinować aby nie iść, ale się nie dało. Kolejne dni były super i już mi się podoba w przedszkolu. Marika opiekuje się mną, jak upadnę to pomaga mi wstać, przynosi moje rzeczy, bawi się ze mną. Mam też kolegę Krzysia . Teraz mówię do mamy „.. i czego było się bać?...” Tak to jest jak się nie słucha starszych!

Jednak, aby nie było tak różowo to w piątek się rozchorowałem. W sumie bardzo dziwnie się ta choroba rozpoczęła. Bawiłem się z Babcią, byłem już po zajęciach, mama szykowała obiad. Raptem rozbolała mnie bardzo głowa, która zrobiła się bardzo ciężka, zbladłem i trochę zsiniałem. Mama się wystraszyła, złapała termometr, a tam 39 stopni, potem w ruch poszedł pulsoksymetr - tętno miałem wysokie ale saturację dobrą. Szybciutko dostałem coś na zbicie gorączki i pojechaliśmy do lekarza. Dostałem leki i leżę w łóżku. Dzisiaj jest już znacznie lepiej.
Przez chorobę odwołaliśmy zajęcia w piątek w Dębnie i w sobotę. Szkoda, ale zdrowie najważniejsze .

Myślę, że w środę będę mógł iść do przedszkola, a w połowie maja wyjechać na turnus. W przedszkolu chodzę przy balkoniku, w domu też trochę i dlatego muszę dalej ćwiczyć , aby chodzić samodzielnie.
Nadal proszę o pomoc w zbiórce funduszy na turnus. Wiem, że potrzebujących dzieci i nie tylko jest bardzo dużo, stanowczo za dużo, ale bardzo proszę nawet o najdrobniejsze wpłaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz