niedziela, 12 grudnia 2010

12. grudnia 2010





Minęło już kilka dni odkąd wróciłem z ostatniego turnusu rehabilitacyjnego w tym roku. Oczywiście jestem chory i o pójściu do przedszkola nie ma mowy. I tak to ze mną bywa.

Na turnusie było ciężko. Tym razem pot lał się po plecach, nóżki bardzo bolały. Czasami płakałem, ale chcę chodzić i nie mam wyjścia. Uczyłem się chodzić w poręczach. Na początku bardzo się bałem, nie umiałem się przytrzymać. Ale jak to mówią trening czyni mistrza i pod koniec turnusu przechodziłem kilka kroczków sam trzymając się poręczy. Wielki sukces!

Teraz mama zbiera środki aby kupić je do domu. Jest to kolejne wyzwanie finansowe, ale cóż …….samo życie.

Jednak oprócz ciężkiej pracy, wolny czas spędzałem bardzo miło. Miałem dużo gości, jednak najważniejszym była moja koleżanka Lenka. Jaka fajna z niej dziewczyna. Na koniec dała mi buziaka … i będzie czekać na kolejny mój przyjazd.

Muszę się pochwalić że w tym roku Mikołaj jeździł za mną od Koszalina do Gorzowa i wszędzie zostawiał prezenty. Bardzo mi się podobały, tylko nie wiem jak On to robił, że go nie widziałem.

W czwartek 10 grudnia dostaliśmy bardzo smutną wiadomość. Do Aniołków odszedł mój mały kolega Jaś, który miał dopiero 7 miesięcy i chore serduszko tak jak ja. Bardzo przybiła nas ta wiadomość. Tyle już przeszedł……

Jasiu zapalamy Ci światełko (*), na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci jako dzielny chłopczyk, którego pokochaliśmy całym sercem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz