czwartek, 7 czerwca 2012

7. czerwca 2012




Ostatnio kiedy pisała mama leżałem w Klinice w Poznaniu i czekałem na trzecią ablację, modląc się o jej powodzenie. W tym czasie bardzo dużo osób trzymało za mnie kciuki,  modląc się i zamawiając msze w intencji mojego powrotu do zdrowia. Modlitwy zostały wysłuchane.

Czekając na trzecią ablację, byłem w bardzo ciężkim stanie. Od 4 maja do  15 maja (kiedy to była trzecia ablacja), byłem  na kliku lekach przeciw arytmii, które za bardzo nie działały i co drugi dzień miałem zabieg kardiowersji elektrycznej.  Kardiowersja pomagała mi różnie, czasami na 16 godzin  a z reguły na 2-6. W tym czasie leżałem w łóżku nie mając siły na siedzenie, stanie czy też na skorzystanie z toalety. Nie jadłem, piłem jak mogłem po narkozie albo 6 godzin przed. Cały czas miałem kroplówki. Od leków dostałem zapalenia żył i zapadła decyzja o wkłuciu  centralnym. Zrobiono mi wejście  centralne i od tego momentu przynajmniej nie czułem wpływających leków.

Po takim długim czekaniu, w trakcie którego Pan Profesor konsultował mój przypadek w całej Polsce jak i za granicą,  przyszedł ten długo oczekiwany dzień. Ablacja trwała prawie 4 godziny i zakończyła się sukcesem. Pierwsze godziny były bardzo stresujące, ponieważ wszyscy obawiali  się powrotu częstoskurczu. Jednak nie powrócił i po tygodniu mogłem udać się do domu. Dziwne to uczucie, kiedy wraca się po prawie dwóch miesiącach ze szpitala. Strach towarzyszy każdego dnia. Zdajemy sobie sprawę, że w tej chwili jeszcze działają leki, które wypłuczą się z organizmu po upływie2-3 miesięcy,  a arytmia może lecz nie musi powrócić. 21 czerwca stawiam się na oddziale, na kontrolę serduszka.

W tym miejscu chciałem  bardzo serdecznie podziękować Panu Profesorowi, wszystkim lekarzom, całemu personelowi za wspaniałą opiekę i pomoc w powrocie do zdrowia. Nie ma słów jakie mógłbym powiedzieć , aby wyrazić swoją wdzięczność.  Dlatego mówię DZIĘKUJĘ z całego serca.

W dzisiejszych czasach, jest to nieprawdopodobne, aby spotkać  się z takim podejściem  całego personelu do pacjenta. Nie byłem w Klinice w Poznaniu traktowany jak kolejny przypadek, kolejny pacjent, lecz jak ktoś bardzo ważny, jak dziecko każdego z osobna. Dzięki temu udało się przetrwać ten trudny czas.

Mój przypadek zostanie opisany w czasopismach medycznych. Teraz został opisany w gazetach i pokazany w telewizji.

http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36037,11777188,Wyciszyli_serce_Kuby__To_pierwszy_taki_zabieg_w_Polsce_.html

http://www.tvp.pl/poznan/aktualnosci/wyciszone-serce/7447985

http://www.tvp.pl/gorzow-wielkopolski/publicystyka/magazyn-reporterski/wideo/29052012/7514769

Obecnie przebywam w domu i mam zapalenie płuc, czekam z niecierpliwością, aż serduszko się zagoi, zapalenie minie  i będę mógł wrócić  do rehabilitacji. Po przerwie prawie 3-miesięcznej mój stan neurologiczny jest kiepski. To co było wypracowane, po takiej przerwie wymaga intensywnej rehabilitacji. Na ile będę mógł sobie pozwolić, określą lekarze i moje serce. Wierzę jednak głęboko, że będzie mi dane kiedyś w przyszłości samodzielnie się poruszać.

Teraz mama skupia się na zdobyciu  środków na dalszą rehabilitację, ponieważ  będę potrzebował również zajęć dodatkowych w domu. Wiem, że Dobre Anioły mnie nie opuszczą i tym razem również pomogą, za co serdecznie DZIĘKUJĘ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz